Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE

Miś

Cóż - byłem, widziałem, macałem...
Także i pofociłem, ale szczerze mówiąc jakoś nie mam chęci na puszczanie zdjęć w świat - może kilka nielicznych...

Powiem Wam jedno - Zona zmienia człowieka. Może nie od razu, może dopiero po refleksji, jak opadnie adrenalina - bo jak pewnie dla sporej części odwiedzających Stroroom (w tym mnie) nazwa "Czarnobyl" to groza dzieciństwa, młodości. Bo pamiętamy jak my i nasze rodziny zadawaliśmy sobie pytanie - co teraz? Czy już jesteśmy martwi?

Ale to jest inny rodzaj grozy - tam, na miejscu. To nie jest wbity w ściany niemy krzyk umierających ludzi jak w Oświęcimiu, nie ma szkieletów w kątach pomieszczeń - to coś innego. Tam nie panuje cisza, tam szumią drzewa, śpiewają ptaki, gryzą komary. Tyle, że nie ma ludzi. Przyroda odzyskuje to, co jej, to co stworzył człowiek jak się okazuje całkiem niepotrzebnie. Wypuścił z pudełka demony nad którymi stracił panowanie.
I odszedł - już zbędny. tylko czasem jednostajne cykanie Geigera w kieszeni zmienia się w warkot, pozornie zupełnie bez powodu. To przecież taki sam krzak jakich tysiące - a licznik dostaje szału akurat przy tym jednym.

Ludzie zostawili wszystko co wydawało się im niepotrzebne. W idealnym porządku. W budynkach użyteczności publicznej umieścili zapasy masek przeciwgazowych, pojemniki z płynami odkażającymi - tak by były pod ręką. Okazały się niepotrzebne - i tak było już za późno. I odeszli. odjechali kolumną autobusów o długości 17 km. Kierowcy autobusów przed i po kursie dostawali po butelce wódki. Dziś ci, co przeżyli czasem wożą takich jak ja... Nie po to by bawić, po to by ostrzec.

Dopiero potem przyszli szabrownicy. Za nimi wysłano wojsko, które dostało rozkaz - zniszczyć wszystko tak, by nic nie miało wartości. Czemu? Bo wszystkie przedmioty były skażone. Wojsko wykonało rozkaz dokładnie. Na tyle dokładnie że powstał mit o "mieście duchów". Ale to nie jest martwe miasto - to miasto porzucone, nie zamordowane.

Czy warto było jechać? Tak, ale nie w poszukiwaniu sensacji - tej zwyczajnie nie ma. Warto było by zobaczyć jak będzie wyglądał nasz świat gdy przeminie ludzkość.

Nie jest jednak prawdą, że można tam żyć normalnie. Prawdopodobnie mit wziął się stąd, że na drogach i w Prypeci poziom jest skażenia jest niewiele większy niż np. w Warszawie. Drogi zostały odkażone i pokryte nowym asfaltem (w końcu pracują tam ludzie) Betonowe budynki obmyły deszcze - lecz wystarczy zejść parę kroków z ulicy w trawę - tu już nie jet tak wesoło; choć przez kilkanaście dni dawka nie powinna być niebezpieczna dla zdrowia. Jednak problemem nie jest poziom skażenia - a nieprzewidywalność miejsc i sam fakt, że z tym fantem nie ma co zrobić - można przenosić skażone elementy, pojazdy i glebę z miejsca na miejsce i czekać.
Obecnie po prostu co niebezpieczniejsze przedmioty są zakopywane w mogilnikach i oznaczane. Pozostaje tylko czekać.

Co mogę jeszcze powiedzieć? Pytajcie...

ps - co do wspomnianej stacji antenowej; nazywa się potocznie "Oko Moskwy", właściwie "obiekt Czarnobyl 2" Przeznaczenie jest nieznane, obejrzeć z bliska nie można - jest obecnie silnie strzeżona przez wojsko jako dodatkowa strefa w Zonie (w sumie jest więc ich 4).
Prawdopodobnie jest to bardzo silna stacja nadawczo odbiorcza, choć pojawiły się opinie że może to być broń działająca na bliżej nie wyjaśnionej zasadzie zaburzania fal mózgowych czy urządzeń elektronicznych falami radiowymi o niskiej częstotliwości i gigantycznej mocy.

Borek

Ciekawie napisałeś. Daje do myślenia.

--
Powiedz [link widoczny dla zalogowanych] - [link widoczny dla zalogowanych].

Miś

Przepraszam, że może trochę chaotycznie - ale taka wizyta to naprawdę silne przeżycie. Dopiero tam widać jaki człowiek jest słaby i bezsilny wobec mocy, które jak mu się wydaje - kontroluje.

Na marginesie; sarkofag na reaktorze 4 zaczyna się rozpadać. Sytuacja jest na tyle poważna, że został obudowany dodatkowym rusztowaniem - wzmocnieniem, co jednak niewiele pomogło. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku Zona zostanie całkowicie zamknięta dla osób cywilnych i rozpocznie się przebudowa.

Miasto też się wali. Aby nie nastąpiło to w sposób niekontrolowany i nikt nie ucierpiał - rozpoczynają się prace rozbiórkowe. Idzie powoli, ponieważ każdy budynek trzeba rozebrać w miarę możliwości tak, by uniknąć pyłu - i zakopać gruzy. A to naprawdę wielkie miasto - nie zdawałem sobie sprawy jak wielkie do momentu wejścia na 16 piętro budynku na głównym placu - z dachu aż po horyzont widać bloki.

Berjer

Powtórzę za "Borkiem" - "Ciekawie napisałeś".

I dodam pytanie - Dokąd świat zmierza ? Czego mogą się spodziewać ci, którzy teraz wchodzą w życie ?

Niestety nikt nam na to nie odpowie. Trzeba tylko żyć nadzieją i być optymistą.

WERTTREW

Dzięki za te refleksje i (mimo wszystko) gratuluję odwagi.

Ludzik

ja mam z kolei inne pytanie - w jaki sposob zorganizowales sobie ta 'wycieczke' ? poprostu pojechales sobie na miejsce i tam dopytywales sie szczegolow co do zwiedzania itd czy to bardziej skomplikowana maszyna i organizowales sie z wieksza iloscia ludzi w Polsce?

anders

Z tego co mi wiadomo to takie wyjazdy są organizowane przez jakieś biuro podróży. W cenie jest nocleg w Kijowie, przejazd grupowy do Czarnobyla, powrót i jeszcze jeden nocleg.
Biuro załatwia wszelkie formalności dotyczące wjazdu do strefy zamkniętej.
Czy tak było w Misia - nie wiem, ale przypuszczam, że tak, gdyż indywidualnie jest dość trudno pozwolenie na wjazd załatwić.

Miś

Wjazd do Zony można załatwić tylko na drodze oficjalnej - wymaga odrobiny papierkologii w tym indywidualnej zgody ukraińskich władz dla każdego uczestnika. Można pojechać indywidualnie (w pierwszym checkpoint'cie zostawia się samochód, i dalej z przewodnikiem), ale jest to dość kosztowne i kłopotliwe, więc raczej w grę wchodzi tylko wyjazd zorganizowany. Są restrykcje na wjazd pojazdów do Zony - dokładnie nie wiem na jakiej zasadzie się to odbywa, ale wjechać mogą tylko pojazdy zgłoszone czy uprawnione i do tego wszystkie są konfiskowane jeśli przy wyjeździe pomiary wykażą zbyt dużą dawkę.

Organizacją wjazdów zajmuje się ukraińskie biuro [link widoczny dla zalogowanych] ale można też skorzystać z pośredników, w tym polskich. Ja pojechałem z biurem, o którym pisał tu Leif w wątku "last minute". Na pewno trzeba rzecz załatwiać z wyprzedzeniem kilkutygodniowym - kwestia papierkologii o której wspomniałem.

Sam wyjazd jest bezpieczny - chyba, że ktoś ma pecha - jak zawsze zresztą w takich wypadkach... trzeba liczyć się jedynie z koniecznością wyrzucenia butów i wierzchniej odzieży jeśli przy wyjeździe na obowiązkowej kontroli wykażą podwyższoną dawkę. Ponadto nad bezpieczeństwem czuwa wyposażony w geigera lokalny przewodnik; warto go słuchać szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa, zna Zonę na wylot i wszystkie jego zalecenia mają sens. Dodatkowo miałem szczęście i nieszczęście jednocześnie jechać autobusem prowadzonym przez kierowcę, który ewakuował Prypeć. Szczęście wiadomo; opowiadania. Nieszczęście - bo skracał postoje do minimum i z wojskowym drylem przestrzegał czasów postoju. Nie dał się też namówić na podjechanie do ostatniego cmentarzyska maszyn - tego dnia był tam podwyższony poziom skażenia.

Swoją drogą jak absurdalnie brzmi "nie wolno dotykać mchu, metalu i chodzić po trawie" prawda? Póki się nie włączy geigera...

Miś

[link widoczny dla zalogowanych]

ps; na wyraźne życzenie wklejam:

Borek

Robi wrażenie.

--
Powiedz [link widoczny dla zalogowanych] - [link widoczny dla zalogowanych].

maciejszkocki

[quote="Borek"]Robi wrażenie.[quote]
Tak, jeśli chodzi o "pantofla".
To jest ta przemoc w rodzinie, o której się wstydliwie milczy. A o dyskryminacji płci "słabej" jest głośno...

Relacja bardzo pouczająca. Bardzo mi się spodobała. Dziękuję! Very Happy