|
Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Stroroom WERTTREW'a
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nutek
Moderator
Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 2278
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: Lemmingrad ;-) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:30, 31 Gru 2010 Temat postu: "Wilm Hosenfeld. Staram się ratować każdego." |
|
|
Wilm Hosenfeld. Staram się ratować każdego. Życie niemieckiego oficera w dziennikach i listach.
[link widoczny dla zalogowanych]
Przyznam, że po lekturze "Pianisty", a nawet po przyznaniu Wilmowi Hosenfeldowi pośmiertnie Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski i tytułu Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata miałem mieszane uczucia. Niemiec, który w ostatnich miesiącach wojny, gdy wszystko było już praktycznie rozstrzygnięte, uratował jednego Żyda, być może by w przyszłości tym czynem uratować własną skórę. Dopiero później dowiedziałem się, że Władysław Szpilman był prawdopodobnie ostatnim z kilkudziesięciu ludzi uratowanych przez Hosenfelda. W końcu Yad Vashem byle komu tego tytułu nie przyznaje...
Wilm Hosenfeld zmarł w radzieckiej niewoli w 1952 roku, wymęczony brutalnymi przesłuchaniami. Wielu z uratowanych przez niego ludzi próbowało mu pomóc, Szpilman prosił za nim nawet u Bermana, bezskutecznie, mający w przeszłości związki z wywiadem był zbyt cenny dla sowietów. Postać Hosenfelda możemy poznać z blisko tysiąca stron prowadzonych przez niego dzienników i listów do rodziny wydanych w Polsce pt. "Wilm Hosenfeld. Staram się ratować każdego. Życie niemieckiego oficera w dziennikach i listach.".
Jego życiorys pominę, kto chce się z nim zapoznać, bez problemu znajdzie te informacje w internecie. Skupię się na tym, jakiej wiedzy o tym człowieku dostarcza wspomniana publikacja.
Lektura dzienników pozwala dowiedzieć się, jak rzeczywiście głęboko Hosenfeld przeżywał okropieństwa wojny, zadawane przez jego rodaków w imię idei, w które sam wcześniej wierzył. Te zapiski zadają jednocześnie kłam twierdzeniom, że zwykli Niemcy nie wiedzieli o tym, co się dzieje - o Szoach, komorach gazowych i innych zbrodniach, torturach, cierpieniach niewinnych ludzi. On o tym wiedział, opisywał ze szczegółami wszystko o czym usłyszał, pisał też o tym w listach do żony.
Nie negował słuszności wojny z Polską, ani późniejszych podbojów, jednak ich sposób realizacji i towarzyszące temu okrucieństwo go przeraziło. Już pod koniec września 1939 r. pisał, że z takim patriotyzmem i mądrością Polaków, Polska nigdy nie zginie. Na długo przed Stalingradem przewidział klęskę Niemiec, gdyż jak twierdził naród dokonujący takich zbrodni nie może być ostatecznym zwycięzcą, a za popełnione zbrodnie przyjdzie odpokutować nie tylko jego pokoleniu Niemców. Początkowo jakby nie dowierzał, że sam Hitler tego wszystkiego chce dla swojego narodu.
Ciekawie jako katolik rozpatrywał w tym rolę Boga - często zastanawiamy się, gdzie był wtedy Bóg - Hosenfeld pisał, że pytanie dlaczego Bóg nie interweniuje, nie próbuje powstrzymać gestapo i SS, to niejako zrzucanie winy na Boga zamiast na tych, którzy czynią zło i na tych, którzy im na to przyzwalają. Sam zdawał sobie sprawę z tego, że swoją bierną postawą on i wielu innych Niemców dawało przyzwolenie na to co się dzieje. Nie ukrywał tego, że podobnie jak inni ze strachu bał się przeciwstawić tej machinie.
Wstydził się chodzić po warszawskich ulicach - jak sam pisał, Polacy mieli moralne prawo spluwać na widok niemieckiego munduru. Dlatego tam gdzie mógł, próbował pomagać, komu tylko mógł, ratując życie, załatwiając przepustki, odnajdując członków rodzin, czy choćby dostarczając ciepłego odzienia więźniom - pisał, że nawet taki przejaw życzliwości spotykał się z ich strony z serdecznym przyjęciem. Kilkudziesięciu ukrywającym się osobom załatwił fałszywe dokumenty, niektórych zatrudnił na kierowanych przez siebie obiektach Legii.
Wielką radość sprawiały mu życzliwe kontakty z Polakami, uczestniczenie w polskich mszach, podczas nich uśmiechające się do niego polskie dzieci (przed wojną był wiejskim nauczycielem), nauka języka polskiego z polskim księdzem, czytanie polskich książek, a największą satysfakcję gdy rozumiał co mówią do niego Polacy, a oni co on mówi do nich w naszym języku.
Powstańców z getta podziwiał i rozumiał ich heroiczny zryw, podobnie jak powstańców warszawskich, jednak tu miał swój tragiczny udział - przypadł mu obowiązek przesłuchiwania jeńców. Rozdarty między obowiązkiem wojskowym i powinnością moralną, pisał wprost, że nie nadaje się do takich przesłuchań, bo nie potrafi być bezwględny i tym samym skuteczny, a jednocześnie cieszy się, że to on je prowadzi, bo może coś w ten sposób naprawić. Pisał wtedy do żony o przesłuchiwanych powstańcach, o podziwie dla ich patriotyzmu w najczystszej postaci oraz kogo z nich może uda się mu wyratować. To wówczas napisał w liście do niej "Staram się ratować każdego, kto jest do uratowania". Dzienniki urywają się w połowie sierpnia 1944. Szpilmana poznał później.
Listy do żony i dzieci ciągną się aż do jego śmierci w 1952, coraz krótsze, z coraz większą tęsknotą i malejącą nadzieją na ponowne spotkanie. To też chwytające za serce bolesne świadectwo wojny - wieloletniej rozłąki bliskich ludzi, która nigdy nie zaznała kresu.
Książka jest do nabycia po polsku oraz niemiecku:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|